2012/06/24

Przebranie - opowiadanie - odc. 1.

Zadzwonił do mnie człowiek i zaproponował kupno nowego aparatu telefonicznego. Dużo sprawniejsze połączenia- przekonywał. W takim razie spotkajmy się, najlepiej zaraz, przyjadę do ciebie, odpowiedziałem. 

Dzień był wtedy mięsisty, rozrzutny, pełen potu i z oczekiwaniami na burzę w tle.

Wszedłem do jego biura.

Przekroczyć próg. Rozpłatać zastaną rzeczywistość.

Niepodpisane umowy zajmowały większą część pokoju.

Może się rozbierzesz - zaproponowałem. Pobudzanie pragnień było cechą łączącą nasze zawody.

Mężczyzna ten przypominał administartora sieci unixowej  z filmu "Park Jurajski". Mocno przytyty i kuriozalny w poruszaniu się, każdy jego ruch był wstydliwy i przepraszał jeszcze przed zaistnieniem. Aktor charakterystyczny, włochaty. Zwrócenie na siebie uwagi, grając w drugim planie, to esencja i magia jego pozycji.

Notowania korporacji, która go przygarnęła drgnęły na chwilę, potem zaczęły opadać.
Dopiero następnego dnia sytuacja miała się ustabilizować.

Wiatr zmian na chwilę przestał targać włosy. Klimatyzacja z całych sił wyrzyguje zimne powietrze z bakteriami. Chłodna skóra równa się chłodna krew równa się trzeźwiejszy umysł równa się bystrzejsze oko równa się sprawniejsze palce równa się szybsze otwarcie scyzoryka.

Przeglądałem napisane małym druczkiem podpunkty umowy, kiedy rozpinał zapiętą pod szyję czystą, ostrożnie zaprasowaną, białą koszulę.

Zdejmij tę smycz.

Stałem w bezpiecznej odległości. Czytałem. W umowie, którą miałem podpisać bardzo dużo poświęcono eksploracji i wykorzystaniu najbardziej intymnych aspektów mojego życia. Tych tylko, które czynią mnie jednostką wyjątkową, odróżniają od innych. Rzeczy wspólne nie interesują operatora. Ale już wszystkie rysy, zadrapanie, uchylenia od wirtualnej normy mają być przetwarzane i udostępniane osobom trzecim. Tak właśnie rzecze umowa.

Biała koszula, która kryła to czarne od sierści ociężałe ciało była kamuflażem, w który zaopatruje się armia. To prawda, przyznałem w myślach, jesteśmy na froncie, jesteśmy uczestnikami operacji i działań. Nie ma co wzbraniać się przed czynnościami, które muszą w tych warunkach wywołać nieoczekiwane konsekwencje.

Pieczone psy smakują jak połączenie indyka z tuńczykiem. Zresztą, każde mięso nie-do-pomyślenia, każde mięso ponoć nie-jadalne, opisywane jest podobieństwem do mięs banalnych - głównie drobiu.

Podejdź tutaj kurczaczku.

Doturlał się nago, pokonując okopy biurowej wykładziny.

Leżał teraz na plecach i drżąc ocierał się o podłoże. Widziałem wczoraj podobnego pieska. To była impreza u Rocco, na dachu apartamentowca w zachodniej części Manhattanu. Piesek po jednym dotknięciu przewracał się na plecki i pokazywał brzuszek i podbrzuszek. Iva twierdziła, że jest wytresowany i potem wpadła do basenu.

Popatrzyłem chwilę na sprzedawcę i poprosiłem uprzejmie, żeby zdjął okulary. Następnie nachyliłem się nad nim i  wyjąłem otwarty już scyzoryk. Ostrze powędrowało w kierunku gardła znikając po chwili w fałdzie tłuszczu podbródka. To było jeszcze przed pierwszym cięciem. - Najpierw rozpoznanie. - pomyślałem.

Za chwilę strach rozejdzie się kanałami informacji.  - Upuścimy krwi? - zapytałem, jakby chodziło o wspólną zabawę.

- Próbuję rzetelnie opisać to co mam do zaproponowania, nierzadko wymaga to poświęceń, a wymiana, na której nam zależy po równo, tobie i mnie, nie obejdzie się bez strat po obu stronach - odpowiedział.

- Co chcesz zyskać? - zapytałem.

- Potrzebuję innej postaci. - Głos sprzedawcy nie był skierowany w moją stronę, był życzeniem pod postacią magicznego zaklęcia.

Postanowiłem ciąć na ślepo.

Przegryźć się przez próg, rozpłatać zastaną rzeczywistość.

Nieprzyjemna konieczność użycia ostrza i konsekwencje tych działań wypełniły pomieszczenie. Narzucające się przez okno światło przybrało cieplejsze odcienie. Iskrzące refleksy pilnowały granic poszerzającej się kałuży krwi. Minuty, niezauważone, przechodziły obok nas obojętnie.

Wreszcie przeszedł go dreszcz, wydał z siebie kilka dźwięków powszechnie uznanych za niezrozumiałe, uniósł swoją wielką dłoń z wysiłkiem jakby podnosił sztangę i opuścił ją na mój kark, który natychmiast ugiął się pod ciężarem obcego świata.

- Zastanów się teraz. Mamy czas - powiedział - mamy czas, żeby podpisać umowę. Nie spiesz się. Zastanów się teraz. Dokąd prowadzi cię grawitacja? Grawitacja prowadzi cię ku mnie, prawda? No właśnie. A teraz poddaj się grawitacji.

No już.

No chodź.

Przekrocz próg.

Widzisz tę szparę, którą mi wyszarpałeś w gardle tym dowodem rzeczowym w postaci nożyka leżącego teraz na nasyconej krwią wykładzinie?

Musisz ją szerzej  rozedrzeć. Ja będę mówił, aż do swojego zamilknięcia.

Dobrze, że się za to w końcu zabierasz... zobacz jakie to niespotykane. Wszystkie rzeczy, które nie zdarzyły się zebrały się we mnie i czekały, aż ktoś je wypuści. Wchodzisz teraz w świat rozprutych tkanek i brakujących elementów. Oddaję ci swoje organy. Chcę, żebyś przebrał się w to ciało. Wtedy ty, jako sprawca, unikniesz kary i przebrany za mnie pójdziesz dalej. Prześcieradło czasu marszczy się i zawija. Zwalniam pracowników. Baseny są pełne śliny. Chcę żebyś dotykał moimi rękami. Zrobisz to dla mnie Dawid? Tęcza nie ma końca, jest tylko połową płyty CD. Teraz są jakieś większe płyty. DVD? Są?

- Tak. Są nawet jeszcze większe. Standardy zapisu informacji szybko się zmieniają - odpowiedziałem rytmicznie poruszając scyzorykiem przy jego krtani.

c.d.n.

1 komentarz:

Dominika pisze...

Znakomite. Byłam tam cały czas.

Dzięki.